czwartek, 18 czerwca 2015

W poszukiwaniu pracy. Dzień 3 i 4.

Dzień trzeci: Środa.

W środę znów wydzwaniałam cały dzień. Postanowiłam odpocząć w środę , pouczyć się i poczekać na wiadomości ze szpitali.
Dodzwoniłam się do jednego ze szpitali. Co za radość i ulga. Okazało się, że mają miejsca i są chętni. Ordynator jest w stanie mi wyrazić zgodę. Umówiliśmy się na czwartek po 14.
Jednak jakoś tak czuję, że to za dużo szczęście... Poczekajmy.
Oddzwonili mi ze szpitala, gdzie zostawiłam CV. Nie ma miejsc. (Mimo, że widnieje, że placówka ma miejsca wolne). Pewnie tak to tylko pupilkowie i usytuowane osoby dostają się, po znajomości. Po samym mnie potraktowaniu, wiedziałam, że ani nie ma szans, a nawet i dobrze, bo widać, że mają wysokie mniemanie i jeszcze wyższe kompetencje co do pracowników. Może po prostu bym nie podołała...
(Ogólnie czy gdziekolwiek podołam??)
W inne placówki nie dodzwoniłam się.

Dzień czwarty: Czwartek.

Udałam się na spotkanie. Strasznie zestresowana, a jednocześnie z nadzieją.
Ordynator śmiał się ze mnie, że chce na geriatrię. Czym mnie lekko zdziwił. Rozmowa była w dyżurce lekarskiej przy innych lekarzach. Kadra raczej młoda, albo specjalizująca się, albo zaraz po specjalizacji.
Chwila rozmowy, chwila pytań dlaczego chce, czemu tu etc. Pytanie o zgodę, otrzymałam informację, że za wcześnie, że póki się nie dostanę. Że miejsca niby będą, że nikt nie chce na geriatrię... Tak z jednej strony oki,  z innej nie zbyt zachęcająco. Wręcz dziwnie?
Tak naprawdę nie wiem na czym stanęło. Niby że jest miejsce i może na mnie czekać. Niby tak, niby nie...
Nie wiem.
Patrząc na znajomych ze stażu, mają zgody niektórzy z nich. Sama nie wiem.
Póki co , mam lekki niesmak. Mam chwilę zwątpienia. Nie wiem co myśleć?
Mam ochotę to wszystko rzucić i uciec. W dupie mieć takie stresy i nerwy. Na kij mi to....
Czarne myśli kłębią się...
Jutro ostatni dzień próbuje. Pojadę do ostatniego szpitala popytać już teraz, bo na nic innego nie liczę. Dowiedzieć się czy są miejsca na jesień.
I kończę. Nie szukam.
Choc Mama , twierdzi, bym szukała jeszcze na internie i jeździła. Ja mam dość.
Każdy z pacjentów narzeka na służbę zdrowia. Ale to samo ma służba zdrowia, która narzeka na samą siebie. Bo wśród niej jest największy chory system wewnętrzny. A jeśli organizacja wewnętrzna jest "chora" to niestety rozprzestrzenia się to na wszystkie pozostałe jednostki tego.
Skoro ja jestem niezadowolona jako młody lekarz, młoda osoba, to co dopiero pacjent???

Przykre te paradoksy. Przykra chora rzeczywistość. Przykre, że tyle pracy, ciężkiej, idzie  w 80% na marne.
I z każdym kolejnym dniem, zdaje sobie sprawę, że cała ta medycyna , nic nie była warta....
A na pewno nie tyle zdrowia.


4 komentarze:

  1. Minie chyba sporo czasu zanim służba zdrowia wypełni się mądrymi i młodymi ludźmi, którzy chcą pomagać. Niestety, ale to starsze pokolenie często nie ma nawet wyższego wykształcenia- chodzi tutaj o pielęgniarki chociażby. Moja ciocia jest oddziałową, skończywszy jedynie liceum. Takie były czasy. A dzisiaj dziewczyny po pielęgniarstwie z wyższym wykształceniem zastanawiają się co ze sobą zrobić. Siostra mojego chłopaka właśnie kończy takie studia. I doskonale moja ciocia mogłaby zwolnić jedno miejsce dla młodej i energicznej osoby. Ale po co? Lepiej przecież blokować etat. Przykre to wszystko. Trzymam kciuki za Ciebie, żeby chociaż Tobie się udało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, z drugiej strony, jak im dłużej pracuje się i jest aktywnym zawodowo, tym nie popada się na zdrowiu. Nie dziwię się, Twojej Cioci, że nie chce przejść na emeryturę. Jednak niektórzy ewidentnie przesadzają (widziałam 70 letnich lekarzy -ledwo sami trzymali się). Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Potrzeba i takich i takich. Byłam na oddziałach, gdzie młode pielęgniarki, bardzo nie radziły sobie, np. póki co za wolno pracowały, ale to kwestia u każdego, do wyrobienia. Sama też długo przyjmowałam z początku pacjentów, a pózniej już 15 min i wszystko wiedziałam :) Potrzeba i jednych i drugich. A przede wszytskim w Polsce zamiast remontowac stare szpitale, w końcu powinny powstawac nowe. A u nas nie buduje się żadnych.

      Usuń
  2. A nie myślałaś o innej specjalizacji? Może hematologia albo reumatologia? Ale w sumie tu też będzie z pracą ciężko, z tego co wiem.

    Będzie dobrze. Uwierz w swoje możliwości. Musisz nabrać pewności siebie - wtedy inaczej będą Cię postrzegać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj kochana, w tych wymienionych to jeszcze gorzej. System zero-jedynkowy. Minister Zdrowia, albo da zero miejsc w tych specjacjach albo jedno na całe województwo (czyli 1000 osób około).
      "To smutne, że głupcy są tak pewni siebie, a ludzie mądrzy tak pełni wątpliwości".

      Usuń