czwartek, 9 kwietnia 2015

Staż podyplomowy.

Staż.
Dla wielu okres najlepszy po studiach. Dla wielu - kasa co miesiąc, mało pracy. Dla innych czas zabawy, za pieniądze. Dla większości czas bezstresowy, beztroski. Dla mnie - czas wyzwań i zmian.
Przeniesienie w nowe miasto i życie tutaj. Czas nauki. Czas przygotowań- do egzaminu, do pracy na Oddziale. Czas zdawania sobie sprawy, jak wiele nie umiem. Czas pokory. Czas stresów. Czas myślenia a tym, co będzie jesienią. Albo czego  nie będzie. Pracy.
Ciągle boję się, że nie podołam, że jestem matoł.
A czas leci. To już 7 miesięcy tu. A ja ? Dalej w tym samym. Wcale nie uważam, bym była mądrzejsza.
Staż.
Tutaj nikt nie chce Cię uczyć. Nawet na studiach bardziej wysilali się, by coś pokazać , powiedzieć. Pytasz się- słyszysz albo szyderczy uśmiech, wzgardę albo migające odpowiedzi, czy "poczytaj sobie". Ciągłe chodzenie za kimś, jak piątek koło u wozy i próba nauki.... Jest to upadlające, jest to męczące. Co by się nie zrobiło- to źle.
"Bądź sobie stażystą, gdzie indziej" - widać to  w oczach większości. "Nie chcemy Cię tu, jeszcze weźmiesz moją pracę , albo tutaj zatrudnisz się"- słychać czasem w myślach osób.
Więc ja chce, nawet chce zostawać dłużej, czy też przychodzić dodatkowe- jednak ciągle słyszę "nie".

Co mnie czeka za niedługo?
Na jesień- muszę złożyć miliony dokumentów. Tysiące podpisów od różnych osób mieć. Złożyć podania o rezydenturę - 1 w tylko jednym województwie i tylko na 1 konkretną specjalizację. Mogę to zrobić w trybie rezydenckim i w trybie poza rezydenckim oraz innym.
Liczbę miejsc rozdziela na jesień Minister Zdrowia i dalej do wiadomości publicznej. Np. liczba łączna w śląskim województwie może wynosic około 200 i w tym wyszczególnione są konkretne np. chirurgia 6, interna 15, pediatria 10, okulistyka 1, dermatologia np. i 0. Tylko tyle może dostac pracę.
Łącznie każdy składa 2 podania - tryb rezydencki i poza rezydencki. Tryb poza rezydencki- to po prostu etat. Inne opcje pracy to: wolontariat (za free przez 5-6 lat), jak i z doktoratu (jeśli ktoś pozwoli Ci, tutaj masz śmieszne stypendia). W trybie  poza rezydenckim- nie przyjmują, a jeśli przyjmą, to niekoniecznie gwarantują ci pracę na okres 5-6 lat, by zakończyć specjalizację. Bywało, że młodych zatrudnionych dyrekcja po roku czy dwóch zwalniała, i będąc wspaniałomyślną- umożliwiała przejście na "wolontariat".
I jeszcze jest możliwośc obecnie "kontraktów" , czyli lekarskich śmieciówek. Tutaj samemu ubezpieczasz się i wszystkie składki samemu odprowadzasz. Ale i sam masz większą odpowiedzialność prawno-cywilną.
Więc jedynym wyjściem i najsłuszniejszym jest - rezydentura, którą przynajmniej na te 5 lat umożliwia Ci państwa i daje stałą (choc niską) ale stałą pensję i masz gwarancję na te 5-6 lat pracy.
Żeby dostac się musisz dobrze zdac Lekarski Egzamin Końcowy. Następnie kwalifikacje. Ale to nie koniec. Mimo dostania się na rezydenturę, brakuje Ci szpitala, który na takową przyjmie cię. Placówki starają się o akredytację. Czyli miejsca szkoleniowe. Liczba oczywiście ograniczona, albo często przesadzona. Bywa, że dany szpital ma np. 6 miejsc do pracy w specjalizacji chirurgii. Jednak nie przyjmie aż tylu rezydentów. Przyjmie może jednego, rzadko bierze dwóch. Bo po co im tyle niedoświadczonego personelu?? Co z nimi zrobi?? Nie opłaca to się. Najczęściej przez 5 lat kształci jednego i , gdy jego kadencja kończy się, bierze kogoś innego. Więc co zrobić, by dostać się do pracy? Po prostu, podobno biegniesz i przy odrobinie szczęścia, Dyrekcja i Ordynator wydaje Ci zgodę na możliwość pracy u nich. Jedyni mówią, że od wakacji chodzą i szukają zgody. Robią to po kilku miejscach, i blokują, kolejne osoby. Bo przyszły np. w lipcu czy czerwcu,a  ty w sierpniu.
Tak więc. jak widzicie od otrzymania pracy po stażu podyplomowym potrzeba - zdać LEK na ponad 75% , otrzymać zgodę od Dyrektora i od Ordynatora w placówce akredytacyjnej na odbywanie rezydentury, zakwalifikować się do rezydentury (zależy liczba miejsc od MZ), oczywiście ukończyc staż podyplomowy, otrzymac zgody i Prawo Wykonywania zawodu i jak już to uda się- idziesz do pracy , jako lekarz. I tu już dalej zależy od przełożonych i starszych kolegów- albo Cię będą nienawidzić i traktowac jak debila, albo będą wporządku. Najczęściej jest takowy podział. Potem dostajesz program specjalizacyjny i musisz , w każdym roku wyrobic się z kursami, stażami zewnętrznymi i wykładami. Oczywiście, nie wszytsko tak pięknie wyglac - miejsc wszędzie brakuje. Ale o tym w kolejnym poście.

Mam nadzieję, że przybliżyłam wam, jak moje życie po studiach wygląda. Studia, owszem masę stresów było, ale było życie było zoorganizowane- od  zajęc po kolowkium czy egzaminy. Po studiach - nie wiesz nic, za wszytsko odpowiadasz, i modlisz się o pracę. Mam tak naprawdę jeszcze większe stresy.

2 komentarze:

  1. Mała Mi, dziękuję za tego nowego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedyna szansa w tym, że wielu dobrych lekarzy ucieka za granicę, żeby pracować za godne pieniądze więc miejmy nadzieję, że załapiesz się na ich miejsce zamiast lekarzy z Chin, czy Ukrainy (co w naszym kraju jest coraz powszechniejsze).

    OdpowiedzUsuń